Ostatnio cierpię na chroniczny brak czasu i weny, ale moje zamówienie na szablon zostało zrealizowane (za co jeszcze raz dziękuje użytkownikowi Mia) co sprawiło, że mam ochotę o czymś napisać, o czymś aktualnym.
Zbliżają się święta Wielkanocne, przygotowania, zamieszanie, wyjazdy do rodziny itp. Od dłuższego czasu jakiekolwiek święta wydają mi się takim pokazem, przedstawieniem, które rodzice odgrywają przed sąsiadami i rodziną. Bo dlaczego akurat w ten jeden dzień musimy jeść bogatsze śniadanie? Dlaczego tak bez okazji niemożna sobie usiąść z rodziną i zjeść coś dobrego na dobry początek dnia? Jasne takie przedsięwzięcie jest pracochłonne, ale jakoś w "święta" tego zapału nikomu nie brakuje, góra zakupów (dobry zarobek dla sklepów spożywczych), a to wszystko tylko dla tego, że są święta Wielkanocne.
Kto tak naprawdę świętuje wyżej wymienione święto? Spora część z was na pewno jest wierząca, więc czy pamiętacie wtedy o "Bogu"? Czy idziecie tylko do kościoła z tym koszyczkiem i czekacie żeby tylko można było wyjść i zjeść dobre rzeczy? Nie tylko Wielkanoc, ale każde inne święto, Boże Narodzenie i to sztuczne składanie sobie życzeń, tak naprawdę 95% z nas mówi cokolwiek żeby tylko coś powiedzieć. Wszystkich Świętych, to jest akurat święto przemyślane, bo chociaż raz w roku groby zostaną wyczyszczone, ale dlaczego tylko w ten jeden dzień? Dlaczego nie pamiętamy o naszych zmarłych w inne dni? Dlaczego trzeba się pokazać na procesji, a nie np przyjść z rana, kiedy nie będzie tłumów? Z prostej przyczyny, trzeba pokazać rodzinie, że się jest, że pamięta się o zmarłych, taka strasznie sztuczna pokazówka. To nie jest już prawdziwa pamięć o naszych bliskich, tylko rodzinny spęd.
Nie przepadam za świętami z wyżej wymienionych powodów, oczywiście miło jest obżerać się pysznościami, bo przecież w inny dzień nikt się tak nie natrudzi żeby przygotować coś tak dobrego. Ale dlaczego święta są traktowane jako taka pokazówka przed innymi? To czy wierzymy czy nie jest naszą indywidualną sprawą. Jeżeli jesteśmy wierzącymi, to to w jaki sposób obchodzimy święta jest naszą indywidualną sprawą. Ale dlaczego trzeba manifestować swoją wielką "wiarę"?
Sztuczność to jest coś, co mnie chyba najbardziej irytuję.
Serdecznie pozdrawiam moją pierwszą czytelniczkę Negro Angel
29 marca 2013
8 marca 2013
Idiotyzm
Dość dawno nic nowego się tu nie pojawiało, ale bardzo lubię tu pisać, takie moje katharsis, mogę się "wygadać". Na razie nie mam czytelników, ale nie zamierzam się jakoś specjalnie reklamować, nie mój klimat.
Wbrew pozorom każdy mój post ma ze sobą coś wspólnego, ale w końcu z jednego mózgu pochodzą te myśli.
Dzisiaj trochę o idiotach, na pewno niejednokrotnie was irytowało zachowanie niektórych ludzi. Właściwie kogo nie? Idiotę będą wkurzać ludzie mądrzy i na odwrót. Nikt się nie przyzna, że jest idiotą, każdy uważa się za mądrego, więc jak wskazać, że "ta osoba jest mądra" "a ta to niezły idiota", sądzę, że nie do końca nam to oceniać, ile ludzi tyle będzie opinii. ALE niektórzy po prostu na siłę starają się pokazać swoje idiotyczne zachowania (co nie od razu robi z nich idiotów). Nie podam wam magicznej granicy kiedy człowiek staje się idiotą, bo jej nie znam, kto wie, może w kręgu osób mądrzejszych ja usłyszę w swoją stronę hasło "co za idiota".
Tak rozglądając się wokół ja dostrzegam MNÓSTWO ludzi, których można by było nazwać tym epitetem, w szczególności dziewczyn, a jest to spowodowane tym, że wszyscy chcą być "fajni", przypodobać się grupie, zaimponować, słysząc dziewczyny chichrające się z tego, że ktoś ma krzywo bluzkę dostaje białej gorączki. "Ale ona się ubrała, te kolczyki w ogóle nie pasują do jej oczów, wygląda jak potwór". Mnie też się zdarzy komentować czyjś wygląd, po prostu nie mogę się powstrzymać czasem, jak widzę dziunie w kilo różu na twarzy, co wygląda mega TANDETNIE. Albo co jest wkurwiające, przybranie sobie jednej ofiary i szpanowanie poprzez znęcanie się nad nią w mniej lub bardziej skurwielski sposób, to jest wogóle już upadek totalny, jak widzę takie sytuacje to mam ochotę przywalić takiej grupce, ale co taka jedna osoba może narobić? W grupie każdy jest mocny i cool, a jak przyjdzie załatwić coś samemu to sra w gacie, bo grupka nie pomoże.
ALE nie mylmy wygłupiania się z idiotyzmem, wygłupianie się jest w porządku, niemożna być wiecznie poważnym. Nierozumiem też ludzi, którzy rezygnują ze swoich upodobań, pasji dlatego, że grupka powiedziała, że to nie jest fajne. Człowiek ma własny rozum, więc powinien z niego korzystać.
Niewiem czym jest spowodowany ciągle rosnący wskaźnik idiotyzmu na świecie, może zaniechanie czytania książek, ale nikogo się nie zmusi do czytania, można go zachęcić, co szkole poprzez nudne lektury kompletnie nie wychodzi. Bardziej skłaniam się do teorii, że teraz młodzi ludzie (większość) ma za dobrze, o nic nie muszą się martwić, rodzice wszystko im kupują itp, więc mają szanse być dziećmi nawet do 30stki, ale czy to dobrze czy źle? Dla dziecka poniekąd dobrze, mniej stresów, ale na dłuższą mete, to jest szkodliwe, bo potem nie poradzi sobie same w dorosłym życiu. Rodzice są też strasznie nadopiekuńczy i strasznie niekonsekwentni w wychowaniu, przykładowo dziecko rozwali laptopa, przez przypadek bądź nie, nieważne, ale poleci z płaczem do mamy, albo poczeka, aż ona się zorientuje i zacznie przepraszać, matka albo ulegnie powie "nic się niestało, to tylko rzecz". Owszem rzecz, ale wszystko ma swoją wartość, moim zdaniem matka powinna powiedzieć "zepsułeś, to musisz przyjąć kare, albo odkupisz laptopa, albo masz szlaban na wyjście i na komputer przez miesiąc", w ten sposób nauczy dziecko wartości pieniądza jeżeli to odpracuje, a jeżeli wybierze zakaz wyjścia, to poczuje smak kary za zły czyn. Zakładając, że matka nie ulegnie i nie zniesie tej kary.
Podsumowując, to my kreujemy nowe pokolenie, ale też jeżeli 10% wychowa dzieci dobrze, to będą się one męczyć z tymi 90% debilami, ale może z czasem ta różnica będzie mniejsza, mam taką nadzieje, bo znoszenie tych idiotów jest naprawdę męczące.
Wbrew pozorom każdy mój post ma ze sobą coś wspólnego, ale w końcu z jednego mózgu pochodzą te myśli.
Dzisiaj trochę o idiotach, na pewno niejednokrotnie was irytowało zachowanie niektórych ludzi. Właściwie kogo nie? Idiotę będą wkurzać ludzie mądrzy i na odwrót. Nikt się nie przyzna, że jest idiotą, każdy uważa się za mądrego, więc jak wskazać, że "ta osoba jest mądra" "a ta to niezły idiota", sądzę, że nie do końca nam to oceniać, ile ludzi tyle będzie opinii. ALE niektórzy po prostu na siłę starają się pokazać swoje idiotyczne zachowania (co nie od razu robi z nich idiotów). Nie podam wam magicznej granicy kiedy człowiek staje się idiotą, bo jej nie znam, kto wie, może w kręgu osób mądrzejszych ja usłyszę w swoją stronę hasło "co za idiota".
Tak rozglądając się wokół ja dostrzegam MNÓSTWO ludzi, których można by było nazwać tym epitetem, w szczególności dziewczyn, a jest to spowodowane tym, że wszyscy chcą być "fajni", przypodobać się grupie, zaimponować, słysząc dziewczyny chichrające się z tego, że ktoś ma krzywo bluzkę dostaje białej gorączki. "Ale ona się ubrała, te kolczyki w ogóle nie pasują do jej oczów, wygląda jak potwór". Mnie też się zdarzy komentować czyjś wygląd, po prostu nie mogę się powstrzymać czasem, jak widzę dziunie w kilo różu na twarzy, co wygląda mega TANDETNIE. Albo co jest wkurwiające, przybranie sobie jednej ofiary i szpanowanie poprzez znęcanie się nad nią w mniej lub bardziej skurwielski sposób, to jest wogóle już upadek totalny, jak widzę takie sytuacje to mam ochotę przywalić takiej grupce, ale co taka jedna osoba może narobić? W grupie każdy jest mocny i cool, a jak przyjdzie załatwić coś samemu to sra w gacie, bo grupka nie pomoże.
ALE nie mylmy wygłupiania się z idiotyzmem, wygłupianie się jest w porządku, niemożna być wiecznie poważnym. Nierozumiem też ludzi, którzy rezygnują ze swoich upodobań, pasji dlatego, że grupka powiedziała, że to nie jest fajne. Człowiek ma własny rozum, więc powinien z niego korzystać.
Niewiem czym jest spowodowany ciągle rosnący wskaźnik idiotyzmu na świecie, może zaniechanie czytania książek, ale nikogo się nie zmusi do czytania, można go zachęcić, co szkole poprzez nudne lektury kompletnie nie wychodzi. Bardziej skłaniam się do teorii, że teraz młodzi ludzie (większość) ma za dobrze, o nic nie muszą się martwić, rodzice wszystko im kupują itp, więc mają szanse być dziećmi nawet do 30stki, ale czy to dobrze czy źle? Dla dziecka poniekąd dobrze, mniej stresów, ale na dłuższą mete, to jest szkodliwe, bo potem nie poradzi sobie same w dorosłym życiu. Rodzice są też strasznie nadopiekuńczy i strasznie niekonsekwentni w wychowaniu, przykładowo dziecko rozwali laptopa, przez przypadek bądź nie, nieważne, ale poleci z płaczem do mamy, albo poczeka, aż ona się zorientuje i zacznie przepraszać, matka albo ulegnie powie "nic się niestało, to tylko rzecz". Owszem rzecz, ale wszystko ma swoją wartość, moim zdaniem matka powinna powiedzieć "zepsułeś, to musisz przyjąć kare, albo odkupisz laptopa, albo masz szlaban na wyjście i na komputer przez miesiąc", w ten sposób nauczy dziecko wartości pieniądza jeżeli to odpracuje, a jeżeli wybierze zakaz wyjścia, to poczuje smak kary za zły czyn. Zakładając, że matka nie ulegnie i nie zniesie tej kary.
Podsumowując, to my kreujemy nowe pokolenie, ale też jeżeli 10% wychowa dzieci dobrze, to będą się one męczyć z tymi 90% debilami, ale może z czasem ta różnica będzie mniejsza, mam taką nadzieje, bo znoszenie tych idiotów jest naprawdę męczące.
Subskrybuj:
Posty (Atom)